Globalny rynek ropy naftowej jest areną zmagań geopolitycznych, na której ścierają się interesy największych światowych mocarstw. Zjawiska na nim zachodzące wychodzą daleko poza kwestie stricte gospodarcze.

 

Jak zatem rozumieć to, że od prawie dwóch lat jesteśmy świadkami trwałego odwrócenia cen ropy naftowej? Czym jest to spowodowane? W czyim interesie leży ta sytuacja, a komu nie jest ona na rękę? Czego możemy się spodziewać w najbliższej przyszłości? Co to wszystko oznacza dla Polski?

 

Rozmowę prowadzi Marcin Wandałowski, Redaktor Centrum Strategii Energetycznych w Instytucie Badań nad Gospodarką Rynkową.

 

Co się obecnie dzieje na globalnym rynku ropy naftowej – jakie wydarzenia mają największy wpływ na jego kondycję i jakie są ich skutki?

 

Światowe zapotrzebowanie na ropę naftową kształtuje się obecnie na poziomie około 96 mln baryłek dziennie. Z tej puli około 33 mln produkowane są przez kraje OPEC1, które wciąż są głównym animatorem gry rynkowej. W ostatnich latach sporo zamieszania powstało wskutek zachodzącej na rynku amerykańskim rewolucji łupkowej. Lawinowe zwiększenie wydobycia ze złóż niekonwencjonalnych pozwoliło na odwrócenie roli Stanów Zjednoczonych – będących do niedawna największym światowym konsumentem ropy naftowej – z importera na eksportera węglowodorów.

 

Kraje OPEC, głównie Arabia Saudyjska, rozpoczęły walkę o zachowanie swojej pozycji w dostawach na rynki międzynarodowe. Tym samym organizacja ta przestała się koncentrować na utrzymywaniu wysokich notowań ropy, a skupiła na fizycznych dostawach, zwiększając jednocześnie produkcję. Na rynku globalnym wytworzyła się zatem sytuacja nadpodaży ropy naftowej, której rozmiar szacuje się na około 1,5 mln baryłek dziennie. Musiało to poskutkować znacznym obniżeniem notowań surowca. Zasadniczym celem tego zabiegu było uczynienie produkcji łupkowej nieopłacalną. Działania OPEC uderzyły równolegle w Rosję, która w poprzednich latach znacznie zwiększyła wydobycie ropy naftowej, co wyraźnie utrudniało sprzedaż arabskiego surowca, głównie na rynku azjatyckim.

 

Na globalnym rynku ropy naftowej mamy dziś do czynienia z występowaniem nadpodaży tego surowca, spowodowanej w największym stopniu walką krajów OPEC o zachowanie swojej pozycji dominującego dostawcy w obliczu amerykańskiej rewolucji łupkowej.

 

Jakie jeszcze czynniki mogły mieć wpływ na zaistnienie takiej sytuacji?

 

Do utworzenia puli nadpodażowej przyczyniło się też w dużej mierze zniesienie sankcji gospodarczych wobec Iranu, nałożonych w poprzednich latach za działania w zakresie energetyki jądrowej. Irańczycy już od dawna przygotowywali się na ten moment, gromadząc wydobytą ropę w licznych zbiornikach, w tym również na niewykorzystywanych do regularnych rejsów tankowcach. W chwili uwolnienia dostaw na rynek skierowane zostały nie tylko znaczne ilości taniej irańskiej ropy, lecz jednocześnie państwo to mocno zwiększyło produkcję ze swoich złóż naftowych. Szybko została ona podwojona. Według zapowiedzi, w najbliższej przyszłości będzie następowało jej dalsze zwiększanie przy wykorzystaniu kapitału zagranicznego. Innym czynnikiem mającym wpływ na wystąpienie nadpodaży było delikatne, ale odczuwalne spowolnienie gospodarki chińskiej, która w ostatnich latach stała się największym konsumentem ropy naftowej na świecie. Choć należy też pamiętać, że pomimo to Chińczycy przez długi czas wykorzystywali okres niskich cen surowca do budowania swoich zapasów strategicznych.

 

Czy mające miejsce w ostatnich latach odwrócenie cen ropy naftowej należy traktować jako zjawisko trwałe?

 

Wydaje się, że polityka OPEC, w korelacji z sytuacją gospodarczą na świecie, przyniosła oczekiwane skutki i przynajmniej na okres około dwóch lat ustabilizowała poziom wydobycia na głównych rynkach producenckich. Oczywiście nagłe wydarzenia, jak chociażby ostatnie pożary w Kanadzie czy akty sabotażu w Nigerii, mogą chwilowo tę sytuację zdestabilizować, ale z drugiej strony dążenie Iranu i Iraku do zwiększania produkcji, czy też obniżenie kosztów eksploatacyjnych na odwiertach łupkowych w USA będą wymuszały utrzymywanie ciągłego poziomu nadprodukcji ropy. Tym samym notowania tego surowca powinny przez dłuższy czas oscylować w granicach zbliżonych do obserwowanych obecnie.

 

Jakie są w chwili obecnej interesy geopolityczne największych światowych mocarstw, związane z sytuacją na rynku ropy naftowej? Kto na co gra i dlaczego?

 

Nie ulega wątpliwości, że interesy głównych producentów i odbiorców ropy naftowej są zupełnie rozbieżne, choć każdy chciałby na obecnej sytuacji zarobić. Krajom OPEC zależy na utrzymaniu swojego prymatu w produkcji i sprzedaży surowca na rynki międzynarodowe. USA realizują plan globalnego otwarcia przy zachowaniu niskich cen produkcji na rynku wewnętrznym.

 

Z kolei Rosja chciałaby sprzedawać jak najwięcej po jak najwyższych cenach, gdyż zyski z handlu ropą i gazem ziemnym stanowią 70 proc. jej budżetu. Chiny natomiast – cechujące się wciąż intensywnym wzrostem gospodarczym – zabiegają o pozyskanie stabilnych źródeł zaopatrzenia, inwestując swoje wolne środki w sektor wydobywczy, m.in. w Arabii Saudyjskiej, Ghanie czy krajach Ameryki Południowej. Jednocześnie starają się one pozyskiwać własność złóż na tych obszarach. Inwestycje Państwa Środka dotyczą również w dużym stopniu produkcji gotowych paliw i dalszego ich eksportu na rynki światowe.

 

Krajom OPEC zależy na utrzymaniu światowego prymatu w produkcji i sprzedaży ropy, USA realizują plan globalnego otwarcia przy zachowaniu niskich cen produkcji na rynku wewnętrznym, a Rosja chciałaby sprzedawać jak najwięcej surowca po jak najwyższych cenach, tak by móc dopiąć swój budżet. Nowym potężnym graczem na rynku ropy naftowej stają się natomiast Chiny.

 

Gdzie w tej całej grze znajduje się dziś Unia Europejska?

 

Polityka unijna wobec rodzimego sektora rafineryjnego – głównie zaś regulacje związane z redukcją emisji oraz ochroną środowiska naturalnego – sprawia, że europejskie rafinerie stają się coraz mniej konkurencyjne. W efekcie nowe inwestycje w produkcję paliw są realizowane głównie poza granicami Unii i tym samym w dalszej perspektywie Europa może być skazana na import większości paliw transportowych. Może to stanowić zagrożenie nie tylko pod względem gospodarczym, ale również militarnym. Biznes naftowy nigdy nie był zbyt sentymentalny i tak jest też dzisiaj. Ostra gra rynkowa często prowadzi do konfliktów, a nawet wystąpień zbrojnych. Przykłady tego mogliśmy obserwować chociażby w Iranie, Nigerii czy Iraku, a dziś w Syrii, która mogłaby być doskonałym obszarem do realizacji inwestycji transportowych, takich jak rurociągi gazowe czy ropne.

 

Polityka unijna sprawia, że w dalszej perspektywie Europa może być skazana na import większości paliw transportowych. Może to dla niej stanowić zagrożenie nie tylko pod względem gospodarczym, ale również militarnym.

 

Czy jednak znaczenie gospodarcze – a co za tym idzie geopolityczne – ropy naftowej nie będzie się w nadchodzących latach zmniejszało wraz z pojawianiem się na rynku alternatywnych źródeł energii?

 

Ropa naftowa jeszcze przez długie lata pozostanie głównym surowcem do produkcji paliw transportowych, ale już dziś widać, że trendy wykorzystania do tego celu energii elektrycznej czy ogniw wodorowych są coraz mocniejsze. W dalszej perspektywie rynek ropy naftowej będzie się kurczył – choć wcale nie z powodu wyczerpywania się złóż, bo nowe, ale często drogie w eksploatacji, są wciąż odkrywane. Póki co każdy liczący się producent stara się sobie zagwarantować jak największą ilość odbiorców na przyszłość. Stąd też tak wielkie obawy państw OPEC o konkurencyjność ropy łupkowej.

 

Należy jednak podkreślić, że w najbliższej przyszłości niskie ceny surowca mogą na jakiś czas ponownie nakręcić spiralę popytu na paliwa tradycyjne, oddalając jednocześnie widmo zastąpienia ropy innymi nośnikami energii. Ten cel realizuje się nawet za cenę znacznej utraty dzisiejszych wpływów walutowych. Ma to miejsce chociażby w przypadku Arabii Saudyjskiej, która będąc największym producentem ropy, zaczyna się borykać z niedoborami budżetowymi.

 

Niskie ceny ropy naftowej mogą nakręcić spiralę popytu na paliwa tradycyjne, oddalając jednocześnie widmo zastąpienia ropy innymi nośnikami energii. Ten cel realizuje się nawet za cenę znacznej utraty dzisiejszych wpływów walutowych, czego przykładem jest dziś polityka Arabii Saudyjskiej.

 

W jaki sposób obecna sytuacja na rynku ropy naftowej oddziałuje na polską gospodarkę?

 

Reguły gry rynkowej w zakresie handlu ropą są dziś jednakowe dla całego świata. Skutki działań na jednym jego końcu przenoszą się natychmiast na wszystkich dostawców i odbiorców czarnego złota. Dotyczy to również rynku polskiego. Ruchy notowań surowca na giełdach międzynarodowych odbijają się więc na wydatkach ponoszonych przez polskich kierowców przy dystrybutorach. Trzeba tu jednak zaznaczyć, że wszystkie transakcje kupna i sprzedaży ropy naftowej zawierane są w dolarach amerykańskich. Dlatego na poziom cen na stacjach paliw ma również wpływ wartość polskiej waluty w stosunku do waluty zza Oceanu.

 

W ostatnim czasie kierowcy w Polsce znacząco skorzystali na obniżkach notowań ropy, choć skorzystaliby jeszcze bardziej, gdyby złoty miał większą siłę nabywczą. Oprócz kierowców z obecnej sytuacji na rynku naftowym czerpie też cała nasza gospodarka. Niższe ceny energii to przecież mniejsze koszty produkcji i transportu.

 

W polskim sektorze gazu od kilku lat prowadzone są gigantyczne inwestycje infrastrukturalne, mające na celu zdywersyfikowanie dostaw tego surowca na nasz rynek. Czy należy się spodziewać, że podobna strategia może zostać obrana również w przypadku dostaw ropy naftowej?

 

Polska ma tylko minimalne, w stosunku do potrzeb, możliwości pozyskiwania ropy naftowej ze źródeł krajowych. Import surowca sięga 95 proc. zapotrzebowania naszych rafinerii i jest realizowany przede wszystkim z historycznie ukształtowanych kierunków – głównie z Rosji oraz innych państw byłego ZSRR. Nasze rafinerie dostosowały swoje linie produkcyjne do sprowadzanej stamtąd średniosiarkowej ropy REBCO. Nie oznacza to jednak, że w coraz nowszych instalacjach nie można przetwarzać innych gatunków ropy. Z tej możliwości w ostatnim okresie korzystają oba nasze koncerny paliwowe, coraz częściej wykorzystując dobre relacje cenowe przy transakcjach typu spot.

 

Dość powiedzieć, że w 2015 r. Grupa LOTOS wykorzystała do produkcji około 25 proc. dostaw innej ropy, niż REBCO. Tą drogą, kupując ropę saudyjską, podąża też PKN ORLEN. Gdański Naftoport oraz system rurociągów naftowych umożliwiają dziś zasilenie rafinerii dowolnym gatunkiem ropy. Otwiera to możliwości negocjacyjne przy zawieraniu kontraktów na dostawy surowca, nie wspominając już o zapewnieniu bezpieczeństwa energetycznego w przypadku sytuacji kryzysowej. Zapowiadana od lat dywersyfikacja nie tylko dostawców, ale i kierunków dostaw właśnie się realizuje.

 

Uboga w zasoby ropy naftowej Polska jest skazana na jej import. Niemniej jednak gdański Naftoport oraz system rurociągów naftowych umożliwiają dziś zasilenie naszych rafinerii dowolnym gatunkiem ropy. Otwiera to możliwości negocjacyjne przy zawieraniu kontraktów na dostawy surowca, nie wspominając już o zapewnieniu bezpieczeństwa energetycznego w przypadku sytuacji kryzysowej.

 

Leszek Wieciech, Krzysztof Romaniuk

POPiHN

 

Źródło: Centrum Strategii Energetycznych - Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową

 

Globalna gra naftowa
30 listopada 2017